Mają być uniwersalne, mają być tanie, mają być lekkie, mają być zwijane, mają być....no do wszystkiego - do tańca i do różańca. Tłuste kapcie do mojego fata. Rzuconą rękawicę podjął przedstawiciel znanej marki DURO, który przesłał komplet "BIG D". Dadzą radę?
Pierwszy kontakt organoleptyczyny miał miejsce podczas kieleckich targów Bike Expo. To tu DURO zaprezentowało swoje najlepsze produkty, w tym tytułowy papuć DURO "BIG D". Jako szczęśliwy posiadacz karty dużej rodziny (nie chwaląc się...) musiałem się mu bliżej przyjrzeć, gdyż jego nazwa od razu kojarzy się z lekko przyciężkawym tatusiem - "Big Daddy", choć to oczywiście wyłącznie moja interpretacja anglojęzycznej nazwy tego modelu.
DURO "BIG D" w rozmiarze 26x4" raczej nie wzbudzi orgazmu w locie wśród znawców opon do fatów. Winowajcą jest charakterystyczny wzór bieżnika, który niestety budzi skojarzenia z tanimi, ciężkimi produktami z Azji. Prawda, że potrafię zachęcić do zakupu? :) :)
Sęk w tym, iż Wielki Tatuś to idealny przykład "książki, której nie wolno oceniać wyłącznie po okładce". Już pierwszy chwyt sprawia, że na buziaku pojawia się szeroki banan. O żesz..."Tatusiek" jest lekki, bardzo lekki biorąc pod uwagę klasyfikację, ogólne trendy i cenę detaliczną zamykającą się w kwocie, zirka 140 PLN. Kto raz trzymał prawdziwe opony do fata ten doskonale zna to uczucie lekkości pomiędzy oponą 1.7kg a taką ważącą zaledwie 1176g....bo tyle realnie waży każda z opon Duro "Big Daddy." Już ten pierwszy pomiar zachęca bardzo do dalszej części testu, bo w tej klasie wagowej DURO nie ma praktycznie konkurencji na rynku.
A w dotyku? Chmmm....całkiem nieźle. Nie jest to co prawda gróboskórkny Vee Tire albo Kenda Juggernaut 4.5" w wersji Sport, ale również nie jest to papierowy Schwalbe ani tym bardziej słynna, zwijana Kenda Juggernaut 4.0" o wadze 800g. Krótko mówiąc coś pomiędzy :) A to akurat dobrze rokuje, przed nadchodzącym Bike Adventure, gdzie będzie jak zwykle multum skał, ostrych kwarców, korzeni i błocka. Gumowy kapeć sprawia równie dobre wrażenie pod kątem naturalnej amortyzacji - jest spora szansa, iż będzie się przyjemnie uginał pod moim słodkim ciężarem.
Kolejnym etapem jest montaż durowego paputka na tłustą obręcz Mulefut 80, oczywiście od razu w wersji "Tubeless". Do środka wlewam 150ml mleka Trezado, które od dłuższego czasu skutecznie uszczelnia redakcyjne opony (tak, to jest kryptoreklama, ale produktu sprawdzonego w bojach). Mimo, iż "Big D" oficjalnie nie wspiera technologii 2bless, to proces konwersji przebiega błyskawicznie i niemal bez problemów. Niemal, ponieważ piętą achillesową okazuje się być jednak aramidowa stopka opony, przez którą ucieka przez krótką chwilę powietrze wraz z mlekiem. Na szczęście płynny lateks ostatecznie uszczelnia wszystkie jej niedoskonałości i mogę dalej spokojnie prowadzić prelekcję.
Mierzymy szerokość. Cudów się nie spodziewam, choćby ze względu na widoczny, wyraźnie okrągły profil opony i relatywnie skromny bieżnik. Syfmiarka pokazuje 97mm - całkiem przyzwoicie, po balonie. Mierząc szerokość "po bieżniku" uzyskujemy pomiar o 2mm mniejszy - zatem ciut poniżej fabrycznych 4 cali.
Opona nanizana na rafkę, przyjżyjmy się zatem, co wykombinowało biuro projetowe DURO, i co ma sprawić, że "BIG D" zawładnie moim sercem oraz terenem, po którym będzie się poruszać. Bieżnik "Tatuśka" to charakaterystyczne, ostre groty, ułożone na przemian w czterech rzędach. Każda "strzała" jest sporych rozmiarów, dlatego producent nie zdecydował się na ich gęste upakowanie - jest spora szansa na przyzwoite oczyszczanie z mokrego piachu. Drobne kamyki nie mają miejsca na ukrycie się. Ponadto każdy rząd tworzy naturalny "ciąg", który pozytywnie wpływa na opory toczenia. I to jeszcze nie wszystko, bowiem strzały połączone są łukowatymi progami - kolejny wspomagacz, szczególnie w przypadku tylnej, napędowej opony.
Pomiędzy wielkimi trójkątami, projektanci umieścili "diamenty" - naprawdę minimalistyczne klocuszki wspomagające trakcję. Ich rozmiary są jednak tak skromne, iż przy intensywym użytkowaniu bardzo szybko znikną z powierzchni opony.
Geometrycznym wyjątkiem są prostokątne, znacznie wyższe, boczne klocki na krańcach opony - odpowiedzialne za trakcję Big D w zakręcie.
Na sam koniec technicznych wywodów nie można nie wspomnieć o gumowej mieszance. Producent wykorzystał dwa rodzaje durometru - twardszy na czole opony, miększy po bokach. Ciekawostką jest relatywnie niska gestość oplotu - zaledwie 60 TPI. Mimo to opona jest naprawdę lekka.
Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę....Na asfalcie, a taka nawierzchnia przeważa bądź co bądź w miejskiej dżungli, DURO BIG D pokazuje swój potencjał. Niski profil oraz waga pozwalają na nieuciążliwą i efektywną jazdę nawet przy relatywnie mniejszym ciśnieniu. Nie będę jednak udawał, że najlepsze efekty odczujecie dopiero, gdy ciśnienie osiągnie minimum 1 bar. Tyle, że wtedy można zapomnieć o komforcie oraz skuteczności, zwłaszcza podczas jazdy w terenie. Nie wspominając o rosnącym ryzyku poślizgu.
Osobiście nie lubię żonglować ilością wiatru - wrodzone lenistwo, choć doskonale zdaję sobie sprawę z ważności tej kwestii w przypadku fatbajków. Niemniej pod moją słoniową wagą Wielki Tatuś optymalnie pracował na ciśnieniu 0.7-0,8 bara - balon uginał sie na nierównościach a na twardym skalistym podłożu dawał poczucie bezpieczeństwa i względnej efektywności.
Duro Big D sprawdziłem w najlepszy możliwy sposób - dałem im mocno w dupsko podczas tegorocznego Bike Adventure w Karkonoszach. 4 dni ścigania po praktycznie każdym podłożu za wyjątkiem śniegu - mamy w końcu lato.
W tym roku Szklarska Poręba przywitała mnie i pozostałych uczstników bardzo nierówną pogodą. Słońce, przeplatało się z ulewami i zachmurzonym niebem. Pogoda wraz z organizatorem zafundowali pełne spektrum atrakcji. BIG D okazał się całkiem poprawną oponą na tak zmiennym podłożu. Na karkonoskich szutrach radził sobie dobrze, ale nie brylował - opona ma tendencję do uślizgów w trakcie mocniejszych zakrętów na luźniejszym podłożu, zwłaszcza, gdy powietrza jest za dużo. Winowajcą jest niestety profil opony oraz, moim zdaniem, specyficzny bieżnik nie zapewniający odpowiedniej trakcji w pochyleniu, dlatego zdecydowanie warto pochylić się nad manometrem.... lub liczyć na własne doświadczenie podczas kolejnego uślizgu przy prędkości 50+ :) ;)
Pozytywnym zaskoczeniem była za to praca w błocie. Spodziewałem się totalnej porażki, a tymczasem "Wielki Tatuś" dzielnie przerzucał błoto na zjazdach i podjazdach. Pozbawię Was jednak złudzeń - to nie jest opona na mokre warunki i wymaga od swojego właściciela dobrego rozłożenia ciężaru oraz techniki pedałowania - bez szarpania, równo i spokojnie. Porównaniem niech będzie ś.p Marek Galiński, który kiedyś pojechał mokre Kielce na łysym Furious Fredzie...Technika czyni mistrza!
Kolejnym testowym podłożem były liczne sekcje korzeni w które obfitują karkonoskie szlaki. Wielki Tatuś poradził sobie i tutaj, choć ocena należy się zaledwie dostateczna z plusem. Dlaczego? O ile suche korzenie Duro "wciągają" całkiem nieźle, to mokre i śliskie potrafią sprawić niemiłą niespodziankę. Ciśnienie w oponie będzie kluczowe, aby cało wyjść z opresji, ale i tak gwarancji nie ma. Jeździłem w każdym razie na lepszych oponach.
Skalne podłoże Karkonoszy to jedno z przyjemniejszych testów jakim poddałem Duro Big D. Generalnie każdy przejazd to 95% skuteczności (5% to pozostałe, krytyczne fragmenty, gdzie każda tłusta opona w rozmiarze 4.0" dałaby ciała.
Big D również wywiozą nas z opresji na suchych łąkach i wilgotnej ściółce. Gumowe groty bieżnika wgryzają sie w glebę dając potrzebną trakcję, ale nie pozbawiają jadącego ostatniego tchu. Rzetelnie wykonana praca i już. Problem pojawia się naturalnie na mocno nasiąkniętych, trawiastych odcinkach. Duro słabo radzi sobie z taką kombinacją - jak bumerang wraca kwestia bardzo rozsądnego doboru ciśnienia.
Ostatnim elementem o którym nie można nie wspomnieć jest mało odczuwalny efekt tzw. "wyrwirączki" lub autosterowania, gdy w oponie prowadzącej jest wyraźnie mniej wiatru. Duro "BIG D" dają się łatwo kontrolować - a to moim zdaniem rzadka cecha tanich opon do fatbajków.
Podsumowanie będzie zwięzłe. Jeśli szukacie opony lekkiej, mocnej, przyzwoicie szybkiej, ale generalnie na niezbyt wymagające trasy, to kupno DURO "Big D" będzie strzalem w dziesiątkę. Odchudzicie znacznie tłuściocha, portfel pozostanie nadal gruby i co najważniejsze staniecie się posiadaczami faktycznie uniwersalnego ogumienia na lato. "Big D" odwdzięczy się przyzwoitym zachowaniem na większości ścieżek. Kłopoty pojawią się na pewno, gdy pogoda nie będzie łaskawa, lub gdy właściciel przedobrzy z ilością wiatru w oponie a nie będzie dysponował umiejętnościami pozwalającymi wyjść cało z opresji, np na luźnych szutrach w górach.
Za Duro przemawia na pewno jakość wykonania i trwałość. Kilkaset kilometrów, w tym ponad setka w Karkonoszach nie zrobiły krzywdy moim tłustym gumiakom.
Dla kogo te "paltegumi"? Modelem BIG D winni zainteresować się na pewno posiadacze budżetowych fatów obutych niejednokrotnie w gumowe kowadła a marzących o tuningu tłuściocha. Wymiana będzie jak przesiadka z Trabanta na Porshe. BIG D to także doskonała oferta dla leniuchów rzadko zmieniających opony, ale jednocześnie oczekujących od nich "politycznej poprawności" w terenie. Zawiodą się ci, którzy oczekują hotelu ***** w wersji all inclusive. Duro to mocne 3 gwiazdki z plusem - doskonałe do spokojniejszego tańca i do nieortodoksyjnego różańca.
Zajrzyjcie na stronę dystrybutora sklep.rowery.pl.
Michał Śmieszek