Kolejny unikalny rower. Co istotne "budowniczym" jest jeden z Naszych wiernych czytelników, surowy recenzent i autor kilku artykułów - Ivan MTB. Panie, Panowie przedstawiamy Jego sprzęt - Whyte T-129S vel Wycior.
Ivan MTB & Team29er
specyfikacja
Nazwa: |
Wycior |
Producent: |
Whyte |
Model: |
T-129S Custom |
Rozmiar: |
Medium |
Rocznik: |
2014 |
Waga: |
Proooosze xD |
Zalety: |
Świetna, agresywna, ścieżkowa+ geometria, myk-myk w standardzie, 2 sztywne osie, 4-ro zawiasowe zawieszenie z Ogniwem Horsta, dożywotnia gwarancja na łożyska zawiasu, standardowa, gwintowana mufa suportowa BSA, tłumik RS Monarch RT3 HV, krótki ogon, długa rura górna. |
Wady: |
Mogło by być wiecej miejsca na tylną oponę, Reba Solo Air RL 120mm. |
Bar Ends (Rogi): |
n/a |
Bar Plugs (Korki do kierownicy): |
Lizard Skin |
Bottle Cage (Koszyk na bidon): |
n/a |
Brake (Front) (Hamulec przedni): |
Shimano BR-M666 |
Brake (Rear) (Hamulec tylny): |
Shimano BR-M666 |
Brake Levers (Klamki Hamulcowe): |
Shimano SLX M666 |
Cables (Pancerze i linki): |
Shimano XTR |
Cassette (Kaseta): |
Shimano GH61 12/36 |
Chain (łańuch): |
Campagnolo C9 |
Crankset (Korba): |
Middleburn RS8 ISIS CD Drive |
Derailleur (Front) (Przerzutka przednia): |
Shimano XT Direct Mount |
Derailleur (Rear) (Przerzutka tylna): |
SRAM X9 Medium Cage |
Fork (Widelec): |
RS Reba RL 120mm |
Rear Shock (Damper): |
RS Monarch RT3 HV |
Frame (Rama): |
Whyte T129S |
Grips (Gripy): |
Lizard Skin Shorty |
Handlebar (Kierownica): |
Whyte Low Rise 750mm |
Handlebar Tape (Owijka): |
n/a |
Headset (Stery): |
FSA Orbit ZS Tapered |
Pedals (Pedały): |
Time Z-Freeride |
Seat (Siodło): |
Syncros AM |
Seatpost (Sztyca): |
RS Reverb Stealth 125mm Matchmaker |
Seatpost clamp (Zacisk sztycy): |
Whyte |
Shifters (Manetki): |
SRAM X0 Gripshift |
Skewers (Zaciski koł): |
RS Maxle Lite 15mm/12x142mm |
Stem (Mostek): |
Whyte 70mm |
Support (wkład suportowy): |
VP IRB ISIS |
Tire (Front) (Opona przednia): |
Bontrager 29-4 TLR 2.3" |
Tire (Rear) (Opona tylna): |
WTB Bronson TCS 2.2" |
Top Cap (Top cap): |
Whyte |
Tubes (Dętki): |
tubeless |
Wheel Front Hub (Koło przednie piasta): |
Whyte |
Wheel Front Rim (Obręcz): |
SSC Sentiniel |
Wheel Front Spokes (Szprychy): |
DT Competotion |
Wheel Front Nipples (Nyple): |
DT Brass |
Wheel Front Rim tape (Opaska): |
SSC tubeless tape |
Wheel Rear Hub (Koło tylne - piasta): |
SSC Tesla EVO |
Wheel Rear Rim (Obręcz): |
SSC Sentiniel |
Wheel Rear Spokes (Szprychy): |
DT Competiotion |
Wheel Rear Nipples (Nyple): |
DT Brass |
Wheel Rear Rim tape (Opaska): |
SSC tubeless tape |
Misc. (Inne): |
Dzwonek Whyte. |
adres eMail: |
sargar.macreeveATgmail.com |
I oczywiście zwyczajowe wyjaśnienia na piśmie ...
"Nie zna życia ten co nie służył w marynarce..." – jak głosi stare przysłowie eeee... pszczół.
Ja zwykłem do tego dodawać, iż nie zna życia ten, który choć raz nie pojechał w góry przez duże „G" i „ó" zamknięte na rowerze pełno zawieszonym...
... i ja tam byłem, miód i wino piłem...
A tak mniej legendarnie i bajecznie to faktycznie miałem już onegdaj do czynienia z bujanym koniem w warunkach górskich. Włączając ponownie opcje legendarną, dodać muszę, iż był to klasyczny, czterozawiasowy Turner 5 Spot.
I ony soft Spot, czyli bardziej po polskiemu sentyment do prawdziwego, czterozawiasowego zawieszenia raz zagnieździł mi się pod przykrywką puszki mózgowej i co jakiś czas popiskiwał tęsknie.
Gdy w końcu okazało się, że „nie wierz nigdy kobiecie" to nie tylko słowa piosenki, ale brutalna rzeczywistość, postanowiłem misję powtórnego wprowadzenia do swojego rowerowego kontinuum fullasa chwycić we własne ręce i nie wypuścić aż do pomyślnego zakończenia.
Miałem to szczęście (lub jak kto woli nieszczęście), iż w momencie podjęcia decyzji o rozpoczęciu poszukiwań rozpoczął się boom na odkopany z lamusa randonneur'owego i cyclotourist'ycznego „pośredni" rozmiar kół 650B lub imperialnie 27.5". Tak żeby nie było za łatwo i za szybko...
Dzięki dość specyficznym wymaganiom i pogłębionym studiom nad dostępnymi modelami udało mi się (szczęśliwie) od-halsować od idei 'tween'era i skoncentrowałem się na znanym i lubianym Wielkokiszkowym Standardzie.
2 miesiące później odpakowywałem – po raz drugi – karton z nadrukiem Whyte Bikes i uruchamiałem procedurę sprzedawczo-nabywczą.
Ale co to jest tak właściwie one Whyte Bikes? Być może ktoś-coś widział-słyszał w kontekście systemu zawieszenia QUAD w rowerach Marin... Być może komuś o oczy otarły się ekstrawaganckie konstrukcje z końcówki lat 90-tych z przednim zawieszeniem typu Telelever – skądinąd całkiem popularnym i sprawdzonym w motocyklach BMW.
Być może...
Dość powiedzieć, że:
- Fakt 1: Jon Whyte, znany z udanego projektowania innowacyjnych bolidów F1 dla stajni Benetton stał się siłą sprawczo-napedową The Whyte Design Team.
- Fakt 2: Amerykański Marin już rok po zawiązaniu TWDT kupuje licencje i wdraża rowery do produkcji w 1995 roku.
- Fakt 3: W 2006 roku Jon Whyte odchodzi na emeryturę a miejsce Naczelnego zajmuje Ian Alexander.
Zainteresowanych historią marki i projektów zachęcam do odwiedzenia zakładki „History" na stronie Whyte Bikes lub gmeractwo w ich szajsbukowym profilu.
Po tym przydługim wstępie W KOŃCU mogę przejść do konkretów.
Po zawężeniu potencjalnego pola wyboru rozmaitymi obostrzeniami natury technicznej i estetycznej okazało się, iż na placu boju pozostaje tylko Whyte T129. Na jego korzyść przemawiał również fakt, iż rower ten w pierwszym roku swojej produkcji i obecności na rynku zdobył prestiżowy tytuł Trail Bike of The Year 2013 poczytnego magazynu What Mountain Bike. Brak chorób wieku dziecięcego? To dobrze prognozowało na przyszłość xD
Jak dla mnie jedyną jego wadą był fakt, iż pomijając rozbiórkowe ramy niewiadomego pochodzenia, kupujący jest skazany na cały rower wraz z bagażem kompromisów i wyborów jakich dokonał producent w porozumieniu z księgowym...
Cóż pozostało. Zdecydować się na najmniej ekonomiczną opcję, czyli kupno całego klamota, odsprzedaż niechcianych gratów i zastąpienie ich pożądanymi...
Po zrobieniu kompletnego Rachunku Sumienia z oryginalnego zestawu pozostała tylko rama ze sztycą (model, który kupiłem to T129S z myk-mykiem Reverb Stealth) i kokpitem oraz widelec. Koła, heble Avid'a oraz 10-biegowe klamoty poszły do ludzi a na ich miejsce zawitały składane na zamówienie przez zaufanego kołodzieja toczydła, sprawdzone i lubiane „diabelskie" SLX-y BR-M666, oraz sramowsko-szitmańsko-campowy, 9-biegowy miks napędowy z perłą w koronie w postaci korby Middleburn. Oryginalny kokpit okazał się tak dobrze dopasowany, że po pierwszej jeździe zdecydowałem się go nie wymieniać.
Statycznie rower sprawia przyjemne, agresywne wrażenie. Z muskularnym, długim przodem i mocno wypuszczonym do przodu kołem ciekawie kontrastuje dość szczupły tył oraz krótki ogon. Tak powinien wyglądać współczesny ścieżkowiec z ambicjami. Łobuzerskiego wyglądu dopełniają krótki mostek (70mm) i szeroka kierownica (750mm). Właśnie ów niemal anorektyczny wahacz, jak i oryginalne koła (WTB i19) miałyby niejako przyczyniać się do wiotkości tylnej części roweru, tylko częściowo rozwiązanej przez sztywną oś 12x142mm w systemie RS Maxle. Niewykluczone, iż pod naprawdę ciężkim lub mocno „ambicjonalnym" pilotom coś tam się gnie lub skręca. Przy mojej wadze oraz stopniu agresywności na szlaku nie zauważyłem żadnych negatywnych sensacji w sekcji odwłokowej – o czym z przyjemnością nadmienię później.
Whyte w swoich współczesnych konstrukcjach wpisuje się idealnie w trendy długa rama-krótki mostek oraz ogon na diecie. Kilka ćwiczeń z calówką przy rowerze potwierdza zadeklarowane przez producenta liczby.
Jakoś nigdy nie byłem fetyszystą krótkich ogonów, ale nie da się ukryć, że w porównaniu do Inbred'a (445 mm) Wycior jest o wiele bardziej ochoczym i zwinnym skręcaczem. Najdobitniej widać to podczas błędów nawigacyjnych na szlaku, kiedy trzeba rower obrócić o 180 stopni. Wycior robi to od pierwszego podejścia, gdzie dla Inbred'a procedura przypominała nieco zawracanie ciężarówką w ciasnym zaułku. Skręć, skręć, skręć, STOP!!! Wsteczny, wsteczny, wsteczny, STOP!!! Skręć, skręć-skręć i po-szedł...
Co zaś się tyczy malowania to po prostu ... jest. Ani specjalnie powalające na przysłowiowe cycki, ani jakieś wstrętne. Za to całkiem odporne na drapanie i poddające się wyraźnie dopiero podczas testów bajkpakowych. Kto nie klei ten ma alu na wierzchu, po słotnych i błotnych 4 dniach z Pak-Człekiem na nosie :p
Jedyny optyczny i techniczny minus to przestrzeń w tylnym widelcu. Minimalnie oszukany WTB Bronson 2.2 (deklarowana szerokość 56 mm, zmierzona na obręczy 21 mm wewnętrznie i ciśnieniu ~20PSI, 54.5 mm) pasuje z tyłu z niewielkim prześwitem na rozmaite atrakcje terenowo-pogodowe. Oryginalnie był tam raczej łysawy WTB Nano 2.1. Ale nie ma co oczekiwać pojemności tylnych widełek jak w maszynie enduro. Nie zapominajmy, że sam producent klasyfikuje 129-tkę jako XC/Trail. Jest to również wypadkowa zastosowanego systemu zawieszenia (HL) i krótkiego ogona.
Ale dość cmokania lub jęczenia nad wyglądem. Koń jaki jest każdy widzi i na wyglądzie raczej się nie jeździ, choć niektórzy deklarują, iż aby fantastycznie jeździć muszą fantastycznie wyglądać, a to wymaga roweru o fantastycznym wyglądzie xD
Zatem wskok na siodło! Od samego początku po zadzie rozchodzi się to przyjemnie znajome, kanapowe uczucie płynące z dobrze zestrojonego czterozawiasowca z hojstem. W sumie to jednak nie do końca tak. Jak dla moich potrzeb należało nieco bardziej zSAGować tłumik, aby przywołać wspomnienie po Frankenpryszczu. Tym bardziej, że jak głosi legenda, przynajmniej częściowo potwierdzona własnymi odczuciami tłumiki ze stajni RS, potrzebują nieco bujania aby się dotrzeć i uzyskać właściwą sobie pluszowatość. Wrażenie zapasu na zawiasie potwierdza obserwacja pomarańczowej obejmy na tłoku po zakończeniu mocnego zjazdu z paru podskokami. Zawias nie dobił ani razu, a równocześnie oferował wsparcie w całym spektrum skoku. Może tylko bez tej mięciutkiej, jak kaczuszka charakterystyki Horsta od samego początku ugięcia. Późniejsze obserwacje zdają się potwierdzać, że Monarch wymaga trochę czasu i użytkowania aby skapitalizować w pełni swoje 216 mm długości i 63 mm skoku tłoka. Niestety nieco denerwuje przód roweru. Solo Air to według mnie, krok do tyłu jaki uczynił Rock Shox. Rebolec albo zapada się pod hamowaniem i przelatuje przez cały dostępny skok jak odrzutowiec, albo pozostaje tępawym sztućcem reagującym tylko na największe strzały. Być może nie udało mi się znaleźć Tego Właściwego ciśnienia, ale raczej nie widzę takiej możliwości bez inwestycji w niskociśnieniową pompkę gdzie „wiatr" można dozować z dokładnością do pół PSI... Jeśli to nie przyniesie rezultatu miejsce Reby zajmie ulubione Manitou. Jazda w dół to przyjemność na Wyciorze. Szerokie wiosło i zawieszenie o znanej i lubianej charakterystyce pozwala cieszyć się waleniem na krechę (no oczywiście bez przesady, to ostatecznie nie zjazdówka) po naprawdę wyboistym terenie. Żeby jeszcze ten amor nie był taki fajańsisty :-/ Przód zdecydowanie odstaje i nie dorównuje potencjałowi zawieszenia. Unoszenie przedniego koła to pestka, dzięki krótkiemu ogonowi i ponownie bardzo dobrze zestrojonemu kokpitowi. Oczywiście Magiczna Manetka Myk-Myka zachęca do testowania limitów zawieszenia i opon. I w sumie może to dobrze, że tył nie łyka nic szerszego niż 2.2 cala, gdyż mogłoby się okazać, iż rower zaczyna być używany niezgodnie z przeznaczeniem ;) Najważniejsze jest to, że na dół jest stabilnie, ale nie mułowato. Gdy trzeba zmienić kierunek to się go po prostu zmienia, bez siłowania się lub delikatnych korekt. Wyświechtane to słowo, ale jak dla mnie jest neutralnie.
No pięknie. Zjechaliśmy, świeżą porcja adrenaliny właśnie właśnie podgrzewa nam zadek, ale teraz wypadałoby wtarabanić klamota z powrotem na górę, aby zażyć kolejnej dawki emocji. Waga to oczywiście jeden z pierwszych, jeśli nie najpierwsiejszy własnie czynnik, który przychodzi nam do głowy gdy stajemy przed kamienista ścianką. Według producenta wersja T129S powinna ważyć 13.4 kg. Oczywiście ze świecą szukać jaki to rozmiar ramy i czy doliczono pedały. W moim przypadku waga oczywiście uległa zmianie w związku z podmianą niemal wszystkich klamotów. A że sam do Wagomirstwa (Aptekarstwa) mam stosunek delikatnie analny nigdy nie przyszło mi do głowy aby powiesić gotowego Wyciora na haku Wagi Woblerowskiej. Dość przyznać, że jest on zdecydowanie lżejszy od ponad 15-to kilowego Inbred'a.
W Roku Pańskim 2015 mało kto już chyba wyraża obawy o zdolności podjeżdżawcze rowerów wielkokiszkowych z tak onegdaj radykalnym katem główki ramy jak 68 stopni. Zdecydowanie nikt oprócz zakazanych krosiarzy, dla których kierownica ponad 520 mm to Szatański Artefakt, a każda guma inna niż 2.1 Dancinralf to gruuube faux pas. No ale całebożeszczęście nie tylko krosiarstwem świat rowerowy stoi. Zatem jak podjeżdża bujany konik 120/120 ze sterówką 68 deg, podsiodłówka efektywnie 73deg i przyjaźnie długą górna rurką? Bardzo sprawnie. Oprócz ekstremalnie stromych ścianek w terenie nie zauważyłem konieczności siedzenia odbytem na nosie siodełka. Generalnie wystarczy spokojnie siedzieć i pedałować. Okazjonalnie, w zależności od techniczności podjazdu wymagane jest pochylenie się lub mała gimnastyka przód-tył góra-dół z całym rowerem. Oczywiście zawias znakomicie ułatwia podjazdy po nierównym terenie. Trakcja jest prawie zawsze. Osobiście nie spotkałem się z podjazdem, na którym rower jako taki odmówiłby posłuszeństwa i postanowił zwalić pedalistę ze swojego grzbietu. Jeśli już cokolwiek zawodziło to łyda lub opony uślizgiwały się wrednie. Wiem, że technika spokojnego wkręcania się w stok nie wzbudza zachwytu u wszystkich (szczególnie u wygolonej na goleniach Braci, która z zaciśniętymi zębami i wypadającymi oczami stara się za wszelka cenę nie zejść poniżej średniej zębatki) więc pozwoliłem sobie również na kilka testów szarpanego podjeżdżania. Monarcha posiada niebieską wajchę, którą można przełączyć na ustawienie platformowe lub całkowicie zablokowane. Pomijając ciekawość „jak to działa" nigdy nie czułem potrzeby używania platformy lub blokady. Zawias bardzo dobrze reaguje na siłowe kopanie w korby i ugina się tylko nieznacznie – przynajmniej jak na moje odczucia.
Jak się wydaje połączone mózgi Whyte Bikes i Rock Shox'a trafiły bardzo dobrze z ilością tłumienia kompresji. Oferuje ona wsparcie podczas pedałowania, a równocześnie nie upośledza tak klasycznej dla Horstów pluszowości zawiasu. Prawdziwy aurea medium. Niestety nie jest już tak różowo na przednim końcu roweru, no ale dodawanie kolejnego negatywu do mojej opinii o Rebolcu zdaje się mijać z celem. Amor pompuje, zapada się i generalnie mocno odstaje od dobrze skomponowanego zawiasu. Ponownie podkreślę, że daję mu jeszcze ostatnią szansę z precyzyjniejszą pompką, a jeśli to niczego nie zmieni powiem mu: "adiós". Warto, w ramach kronikarskiej uczciwości, dodać, że tak Monarcha jak i Rebolec reagują dość mocno na niskie temperatury. Po kolejnej godzinie w lekkim mroziku obydwa końce roweru widocznie zamulają i reagują tylko, z reszta dość ospale, na największe ciosy. Ale przynajmniej coś tam się ugina, a nie jak to było w Erze Elastomerów, pełna blokada xD
Niespecjalnie mnie to martwi gdyż zimy w UK raczej łagodne no i jest to czas zwiększonej, pełno-sztywnej, jednobiegowej aktywności.
Z przyczyn oczywistych – wymiana niemal wszystkich klamotów – nie ma sensu rozwodzić się nad działaniem lub niedziałaniem reszty komponentów. Taka jest właśnie przewaga rowerów składanych lub przynajmniej częściowo składanych przez użyszkodnika, iż mamy tam takie klaśmenta, którym ufamy, pasują nam lub mamy do nich swego rodzaju afekt.
Cóż zatem tytułem podsumowania?
Wycior to sprzęt, który baaardzo miło trafia w moje potrzeby i poziom jazdy. Najwyraźniej i najjaśniej błyszczy on na epickich, wielogodzinnych lub wielodniowych wyprawach w poważnych górach. Potencjał zjazdowy plasuje go jako sprzęt najlepiej czujący się na dużych, otwartych przestrzeniach gdzie można w pełni wykorzystać potencjał zawieszenia i Magiczna Myk-Mykową Manetkę. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby używać go z takim samym powodzeniem na krętych, leśnych singlach, szczególnie z tak przyzwoicie krótkim tylnym widelcem. Ciężko mi rozprawiać jak rower ów zachowuje się w powietrzu bom nielot, ale przy moich patetycznych podskokach wydawał się bardziej niż kompetentnym szybownikiem. Na pewno bardziej kompetentnym niż pilot xD
Bardzo dobra, agresywnie-ścieżkowa geometria i efektywny zawias to największe atuty tego sprzętu. Na przeciwległym spektrum znajdziemy nieco rozczarowującą pojemność tylnego widelca oraz konieczność kupienia całego roweru a nie ramy z dodatkami. Czy nadmieniłem już, że widelec to zupełna klapa? Tak mi się zdawało, że CHYBA jeszcze nie :p
W UK rowery Whyte to żadne, ŁAŁ!!! i można ich sporo spotkać na szlakach, ale już w Polszcze taki sprzęt zagwarantuje wybicie się z tłumu Szpeców, Canyon'ów i Sant...
Szacunek...
I.