Full 120/120 i do tego 29er, znaczy sie przedstawiciel Trail/AM cenionej za wielką wodą marki Turner i to w osobie samego Sultana. Czego można się spodziewać po takiej maszynie? Swego rodzaju turystycznej uniwersalności sprowadzającej się do jazdy po wszystkim i w każdym kierunku. Czy teoria pokryła się z praktyką? Niezupełnie...
Mateusz Nabiałczyk
Nie ukrywam, że poczułem się wyróżniony, gdy dowiedziałem się, że za kilka dni to własnie ja dostanę Sultana do testów. Spowodowane było to wieloma pochlebnymi opiniami, które płynęły m.in. z zagranicznych portali, jednakże nie dlatego, że miał być to świetny rower, ale dlatego, że relatywnie często największe zalety w USA okazują się być wadami nad Wisłą. Nie wiem, czy ci ludzie inaczej jeżdzą, czy mają inne predyspozycje ruchowe...po prostu tak to w moim odczuciu bywa.
Rower od razu po rozpakowaniu i przykręceniu zatrzasków poszedł na wagę, która pokazała równe 14kg. Pomyślałem sobie "kurde, sporawo", dlatego też zacząłem szukać winnych. Pełna grupa najnowszego XT i dwa Foxy z przydziału dostały alibi. Rurki Race Face Evolve również za wiele nie mają na sumieniu, zatem gdzie u licha te kilogramy? Niestety uwieszone na oponach...co prawda terenowe Kendy Nevagal idealnie tu pasują, ale czy nie mogłyby być odrobinę lżejsze?! Kolejnym kowadłem okazuje się być rama. Producent mówi o 3,23kg dla rozmiaru L, co sprawia, że zaczynam wierzyć, iż waga nie była popsuta.
Doznania optyczne budzą we mnie respekt, na który zdecydowanie wpływają solidne gumy podkreślające charakter roweru, a także rozpacz wynikającą z braku jakiejś konsekwencji. Zawieszenie DW-Link może nie jest najnowszym odkryciem kinematyków, ale bezsprzecznie daje ogrom radości, której nie zapewnią żadne efektywne virtuale, czy ujarzmiony Brainem FSR. A wszytko to ubrane w rurki, które w całości wyglądają, jak konstrukcja sprzed co najmniej 5 lat. Brak polerowanych spawów, wspornik przy podsiodłówce przymocowany na spawalnicze '2 smarki', wystające miski sterów i naklejki nie przykryte nawet bezbarwnym lakierem...za tę cenę spodziewałbym się dużo więcej.
Krytykuje się pięknie, ale jakby tak podejść użytkowo do tego samego tematu...te niepiękne stery dużo lepiej radzą sobie z przenoszeniem obciążeń, stożkowa główka jest durnym wymysłem producentów, bo sztywności zawsze brakuje na osi piasty, a Turner ma tu gwintowany zacisk 20mm, który wyraźnie sygnalizuje, co w trawie piszczy. Surowe spawy również mają swój urok i świadczą o użytkowym podejściu do tematu, ale jak już, to zestawiłbym je z metaliczną barwą czystego alu. Wyśmiany łącznik zwiększa przekrok i poprawia sztywność, a tuż za podsiodłówką mamy ogrom wolnej przestrzeni po bokach i tak szerokich opon. I co teraz?
Może coś praktycznego...
Testowy rozmiar L po zajęciu miejsca na tronie na początku wydawał się kosmicznie wielki, przypomniało mi się, jak siadłem pierwszy raz na 29era...ach, kiedy to było. Na szczęście szybko się ocknąłem i ruszyłem przed siebie.
Siłą rzeczy po wyjściu z domu muszę przebić się przez kilometry asfaltu, by dotrzeć w teren godzien takiego rumaka. Licznika co prawda nie mam, ale doskonale obczajoną dojazdówkę pokonuję wyraźnie wolniej, niż na prywatnym rowerze, przy czym jeśli jest płasko, albo z górki, to pełen luz, ale pod górkę...próba jazdy na standardowym dla tego odcinka przełożeniu kończy się tętnem o 25hr wyższym, niż zwykle - nie żartuję. Zresztą nie ma się co dziwić, bo zarówno podskakująca rytmicznie dupa, jak i wesoło szumiące opony nie mogły dać innego efektu. Warto jednak podkreślić, że nawet na podjazdach bujanie subiektywnie nie przeszkadza, o ile utrzymujemy kadencję w okolicach 90-100 obr/min, co akurat dla mnie jest czymś naturalnym.
Przerażony szybkim łapaniem zadyszki sięgam dwóch niebieskich dźwigni i obracam je w skrajne położenie...nooo, teraz można cisnąć. Przód celowo na sztywno, tył mimo wszystko pracuje, jednakże różnica między 1 a 2 jest kolosalna i percepcyjnie porównując można powiedzieć, że końcówkę asfaltu jadę na sztywniaku.
W terenie jest oczywiście mniej narzekania, więcej rogala od ucha do ucha. Pojawiają się też pierwsze wnioski odnośnie osprzętu. Grupa XT z napędem 3x10 działa super, szczególne pochwały dla hamulców, chociaż nie czarujmy się...ich modulację wspiera zawieszenie. Niestety nie spotkałem jeszcze roweru z zadowalającą mnie pracą przedniej przerzutki pod "chudy" łańcuch. Wracając do zawiechy, RP23 pracuje może bez sprężynowej finezji, ale nie ma się do czego przyczepić, natomiast przedni Lisek utwierdza mnie w przekonaniu, że nigdy nie zrozumiem ludzi chwalących przednie widły tej firmy - czułość obarczona jest znacznym sagiem, a gdy już nawet z niej zrezygnujemy, to i tak na byle przeszkodzie czy zjeździe połowa skoku znika w odchłani dolnych goleni. Rzecz jasna jest to dobry sztuciec, ale...nie dla mnie.
Kolejne leśne eskapady pozwalają skupić się na niebieskim sercu roweru. Zawieszenie pracuje bardzo dobrze, chociaż wg mnie nie jest tak czułe i płynne, jak Camberowy, zwykły FSR. Mocniejszy impuls przekazany na korbę skutkuje wyraźną reakcją zawieszenia, na szczęscie kopanie jest w zasadzie niewyczuwalne. Co prawda do rozmiaru ramy 19" jestem stworzony, ale Sultan zdaje się być wyraźnie za krótki i to mimo dość szerokiej kiery i mostka 110mm. Gdyby dołożyć dobre 1,5-2cm górnej rury, rower prowadziłby się o niebo lepiej, a tak ciężar jak na taką maszynę jest wyrzucony nieco za bardzo do przodu, co skutkuje niepewnością podczas szybszej jazdy krętymi ścieżkami z siodła, szczególnie gdy opona zaczyna łapać uślizg i zwykle okazuje się, że jest to ta przednia...na szczęście obyło się bez gleb.
Pod górkę rower idzie zdecydowanie i pewnie dopóki sił nam starcza. Niestety, ale rezerwa paliwa potrafi się zapalić już po kilku sensownych podjazdach pokonywanych w dostojnym tempie. Jednakże trzeba przyznać, że jeśli tylko pary w nogach mamy wystarczająco, to podjechać na Turnerze można w zasadzie wszystko...mnie na świeżaka udało się więcej, niż na dobrym i przede wszystkim lżejszym sztywniaku! Czego to zasługa? Głównie długaśnego na 462mm ogona oraz zawiechy dbającej o i tak świetną trakcję opon.
Niestety kij ma dwa końce i ogonek wyraźnie upośledza zwrotność, co wymusza szerokie branie wszelkich łuków, a gdy tworzą one gęste sekcje, to bardzo często jesteśmy zmuszeni po prostu zwolnić.
No dobra, ale co na zjazdach? Nooo, tutaj poezja*! (* - warunkiem koniecznym jest brak kontaktu tyłka z siodłem). Po prostu od razu czuć prawdziwe pochodzenie Turnera i nawet średnio pomagający F29 nie jest w stanie tego przyćmić. Rower przy większych prędkościach idzie pewnie, jak żaden 29er, którego miałem okazję ujeżdżać - po prostu cudo. Każdy garb, twardo trzymający się ziemi kamień są kolejnymi pretekstami do tego, by się z nich wybić. Warto podkreślić fakt, który nie jest wcale tak oczywisty - zawieszenie nie ma tendencji do wyrzucania tyłu nad kierownicę, a łagodny kąt główki przesuwa bolesną granicę w przypadku lądowania na przednim kole, które jest dość częste w sytuacji, gdy zjeżdzając z nachylenia wylatujemy z krótkiego wybicia skierowanego w górę...najprawdopodobniej i temu winny jest długi ogon, który utrudnia przerzucenie ciężaru bardziej w tył, choć oczywiście z czasem bywało to coraz mniej dokuczliwe.
Zmierzając ku końcowi, wypadałoby spróbować określić dla kogo jest Sultan. Na maratonie na bank się nie sprawdzi, gdyż brak mu efektywności. W ostrzejszych odmianach wykraczających poza Enduro ogon może okazać się murem nie do obejścia. Natomiast bezciśnieniowa turystyka górska jak najbardziej. Rower wręcz idealny do tego, by samemu wdrapać się nawet na najwyższe szczyty, a później odebrać zasłużoną nagrodę w postaci pomykania w dół. Czy chciałbym mieć taki rower? Nie, gdyż mam świadomość, że na codzień nie wykorzystywałbym jego potencjału, za to cierpiałbym na ubitych trasach, słowem obaj byśmy się meczyli, ale jeżeli ktoś często bywa w górach, albo tam mieszka, to...niech go kupi, a będę mu zazdrościć nie z jednego, a dwóch powodów!
Rower do testów udostępniła firma Pogo Bikes z Warszawy