Kawał czasu temu pisałem test porównawczy potówek kilku popularnych producentów, niedawno temat wrócił, a z nim wspomnienia. Napisać – żaden problem, ale pozować do fotek, gdzie obiektyw centralnie skupia się jeszcze bardziej na tobie...podziwiam modeli
Mateusz Nabiałczyk
Próbom zmęczeniowym miałem poddawać dwa podkoszulki sprzedawane przez firmę Rose Versand, której ofensywa ostatnio nie słabnie. Po niemal całym sezonie użytkowania czas najwyższy podzielić się spostrzeżeniami.
Pierwsza sztuka to białego koloru typowa potówka Undershirt Seamless. Cienki, chłonący materiał opisany równaniem = 78% polamid + 22% poliester. W praktyce oznacza to dużą elastyczność i przyleganie, które zapobiegać mają otarciom i optymalizować odprowadzanie nadmiaru wilgoci. Można by się rozwodzić na temat cudownych patentów w postaci kierunkowych perforacji i innych dziurek, jonów srebra i innych wynalazków, ale wydaje mi się, że zdecydowanie ponad to będzie kilka praktycznych uwag relacjonujących przebieg testu.
Nim do tego przejdziemy, jeszcze kilka uwag odnośnie jednej z najistotniejszych kwestii – krój. W zasadzie przyczepić można się jedynie do dwóch rzeczy, które doskonale widać na fotkach – nieco za duże/szerokie wycięcie ‘w serek’, popularnie nazywanie V. Kolejna sprawa to, subiektywnie, deko za długie rękawki, które przy pełnym naciągnięciu najczęściej wystają poza koszulkę teamową. Mimo wszystko jest to bardziej kwestia estetyki, aniżeli przykrości typowo użytkowych.
Poza tym jest to najlepsza potówka, jaką miałem pod względem materiału i dopasowania. Idealnie okala ciało, jest mięciutka i nie krępuje ruchów. Odprowadzanie potu stoi na wysokim poziomie, przy pełnym namoczeniu nie jest przesadnie ciężka. Spora ilość cykli prań nie odcisnęła żadnego śladu – nie zrobił się worek, nie poszarzała, w dalszym ciągu neutralizuje zapach...przypomniała mi się właśnie reklama, w której pewna pani mówi „nawet nie pachnie papierosami”...jako, że ja nie należę do koneserów nawet własnych wy-pocin, nie sprawdzałem, jak sprawa wygląda przy 4-5 użyciu bez prania, natomiast zdarzyło się strzelić 2 dni z rzędu i na ziemię nie padłem.
Jeżeli komuś nie przeszkadza V-neck (mnie osobiście bardzo wadzi), to wątpię, aby za około 90 pln udało się znaleźć coś ciekawszego. Odnosząc się do potówek z testu porównawczego, ta byłaby dla mnie zdecydowanie najlepsza, gdyby tylko szyja była ‘w kółko’.
Kolejna sztuka to niemal przeciwstawny biegun – Longsleeve Undershirt. Czarny kolor, długi rękaw, trochę grubsza pasiasta materia i 100% poliestru. Mnie taki skład kojarzył się od zawsze z zupełnie innym wyglądem i fakturą, ale ani nie czuję się w tym specem, ani na siłach, by kwestionować informacje na metce...którą przyszyto po zewnętrznej stronie, aby nie drapała ciała klienta. Przy okazji widnieje na niej dumny napis MADE IN EUROPE. Obecnie to rzadkość.
Wysoki kołnierz podkreśla przeznaczenie – chłodniejsze dni. Materiał nie przylega już tak doskonale do ciała, jak w wyżej opisywanym modelu, ale nie można mieć wszystkiego. Niemniej elastyczność na przyzwoitym poziomie. Ciekawi mnie tylko faliście luźne wykończenie tyłu:
Wiadomo, że nie przeszkadza, ale może ktoś mi wytłumaczy, dlaczego tak, a nie inaczej?
W kwestii przewodzenia mamy do czynienia z kompromisem grzania i odprowadzania. Na chłodniejsze dni w środku sezonu jak znalazł. Zdecydowanie lepsze rozwiązanie, niż przesuwające się rękawki czy inne doraźnie rozwiązania. Jako, że bardzo słabo toleruję niższe temperatury, których odczuwanie potęguje rowerowanie, ów base layer używany był niemal na okrągło.
Kosmiczna ilość prań nie zmieniła własności materiału ani trochę, ale jak widać – w okolicach płaskich szwów są liczne zmechacenia. Bez dramatu, ale właśnie tutaj odjąłbym punkt od maksymalnej noty. Poprawiłbym może jeszcze elastyczność, ale mimo wszystko dla mnie bomba, zimą przyda się nie tylko na rower, ale i pod cywilne odzienie. Cena około 100 pln.