Podwarszawski Józefów ostatnio stał się centrum nowości tajwańskiego, rowerowego giganta. Ogromna ilość niesamowitych maszyn sprawiła, że wracamy totalnie skołowani i pozytywnie nakręceni. Ahh jakie piękne są te nowe Gianty.
Bartosz Bidas, Michał Bińczak
Trafiając na prezentację kolekcji 2019, u progu hotelu przywitał nas piękny, lśniący full z silnikiem Yamahy. Zbliżając się do głównej sali, mijaliśmy kolejne i kolejne maszyny ze wspomaganym napędem. Nie trudno się domyślić, w którą stronę idzie rowerowy świat i Giant. Swoją krótką relacją na temat e-bików zelektryzuje nas Michał.
Nie mogło oczywiście zabraknąć rowerów zasilanych z pomocą „niebieskiego paliwa”, które sukcesywnie poszerzają udział w rynku i coraz mocniej odciskają piętno również na polskich szlakach. Elektryki dzielą i rządzą co przełożyło się przede wszystkim na większą liczbę modeli - w kolekcji 2019 ląduje ich 27 czyli ponad 3-krotnie więcej niż w roku poprzednim! Cieszy to tym mocniej, że mamy w niej aż 9 wariantów MTB i to w soczystym wydaniu orbitującym wokół segmentu Trail, AM i Enduro.
W parze z ilością idzie też jakość. W związku z tym zaszło sporo zmian technologicznych i chociaż nie zakwalifikowałbym ich do kategorii rewolucyjnych to zdecydowanie pozytywnie wpłyną na wygląd, funkcjonalność oraz niezawodność konstrukcji. Najważniejsze, o których warto wspomnieć to:
- Nowe geometrie i bardziej przejrzysta identyfikacja grup produktowych. Dopisek „E” dodano do serii Trance, Stance oraz Fathom, które zbudowano tak, aby maksymalnie odpowiadały one swoim popularnym odpowiednikom wyposażonym w klasyczny układ napędowy zasilany wyłącznie przez pot, krew i łzy.
- Lepsza integracja baterii z dolną rurą ramy uzyskana dzięki przejściu na system montażu oddolnego. Przyjemnie obserwować jak z roku na rok wygląda to coraz ładniej, a na pierwszy rzut oka jeszcze trudniej odróżnić rowery z napędem konwencjonalnym od wspomaganych.
- Inteligentna ładowarka z pomiarem temperatury ogniw i automatyczną regulacją prądu ładowania dobieranego w zależności od poziomu zużycia akumulatora. Większa żywotność baterii oraz skrócone czasy ładowania. 100% osiągane w czasie w ok. 3 godzin to świetny wynik i mniejszy stres jeźdźców, którym zdarza się zapomnieć o odpowiednio regularnym podłączaniu swoich rumaków do „prądopoju”.
- Brak centralnego wyświetlacza. No tutaj przyznam, że chwilowo mnie zamurowało, ale tylko do momentu, gdy poznałem więcej szczegółów. W skrócie: pozorna wada, realna zaleta. Informacje o naładowaniu baterii oraz aktualnie wybranym poziomie wspomagania są teraz przekazywane za pośrednictwem 10 diod wbudowanych w manetkę sterującą silnikiem. Proste, czytelne i w zupełności wystarczające rozwiązanie. Mniej kabli oraz możliwość swobodnego ustawiania roweru w pozycji odwróconej bez narażania ekranu na uszkodzenia. Jeśli dodamy do tego zintegrowaną komunikację Bluetooth i dedykowaną aplikację mobilną pozwalającą nawet na personalizację trybów pracy napędu – czego chcieć więcej? Ano gdyby jednak ktoś chętny się trafił to przewidziano możliwość zakupu jednego z 2 zewnętrznych paneli LCD, a wtedy hulaj dusza bo mnogość danych przyprawia o zawrót głowy (włącznie z pomiarem mocy kolarza oraz wskazówkami nawigacyjnymi).
To w telegraficznym skrócie. Jeśli nadarzy się okazja do wykonania pełnego testu któregoś z nowych modeli – wtedy rozpiszemy się bez skrępowania. Tymczasem i niejako przy okazji spieszę donieść, że Team29er nie jest już prawiczkiem w e-bike’owej dziedzinie i w najbliższym czasie ukaże się materiał opisujący moje wrażenia z jazdy tegorocznym Giantem Full-E+ 1.5 Pro. Sprawdziło się porzekadło „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, a ja siedząc na nim ujrzałem świat wielu nowych możliwości i nigdy bym nie przypuszczał, że tak mi się to spodoba…
Wróćmy na ziemię…
Giant Trance 29
Według nas jedną z najciekawszych propozycji w stajni Gianta jest nowy ścieżkowiec na 29-calowych kołach. Twentyninery żyją i jak widać mają się świetnie. Dzięki swoim ponadprzeciętnym właściwościom jezdnym, zyskują także coraz większą rzeszę zwolenników także w sektorze trailowym. Trance 29 otrzymał nową ramę z progresywną geometrią. Naprawdę krótkie, tylne widły (435mm), dłuższa górna rura, widelec z offsetem na poziomie 44mm sprawiają, że otrzymujemy zwrotną maszynę, która dziarsko podjeżdża, zaś na zjazdach zapewnia sporo frajdy i wystarczający margines bezpieczeństwa. Skok amortyzatorów jest nieco mniejszy bo odpowiednio 115mm z tyłu i 130mm z przodu, jednakże jest to całkowicie zrozumiałe przy 29-calowych obręczach, które wszystko połykają bez grymaszenia. Wszystkie nowe modele Trance ‘a 29 otrzymały piasty w standardzie Boost, ulepszone zawieszenie maestro z kompozytowym rockerem wraz z mocowaniem Trunnion tłumika. Co także cieszy, w każdej z maszyn króluje także dwunastorzędowy napęd Sram’a.
Giant Trance
W przypadku Trance’a na kole 27.5”, mieliśmy okazję obejrzeć flagowy model- Advanced 0. Ogromną nowością jest podjęcie współpracy Gianta z firmą DVO. Ta amerykańska marka została założona przez osoby, które w przeszłości budowały sukces kultowej fabryki Marzocchi. Ahh, któż z nas nie marzył o Bomberze. Wracając jednak do tematu i produktów DVO. Robią one ogromne wrażenie zarówno pod względem wizualnym jak i technologicznym. Pełną amortyzację DVO znajdziemy w najwyższych modelach trail i enduro. Niebieska barwa przednich wideł jest specjalnie zarezerwowana dla marki Giant (nie znajdziecie ich w sklepach). Charakterystyka działania damperów DVO została specjalnie zoptymalizowana pod zawieszenie Maestro. Sam zbiorniczek wyrównawczy także zmienił swoje położenie o 90 stopni, tak aby Giantowskie ramy mogły bez problemu pomieścić koszyk na bidon. Ktoś niewątpliwie musiał nieźle sypnąć zielonymi. Wszystkie trailówki Trance 27,5” oferują 150mm przedniego skoku i 140mm ugięcia z tyłu. Skok zdradza charakter maszyny, która zachęca do bardziej agresywnej jazdy.
Giant Reign
Rodzina enduro na przyszły sezon składać się będzie z 1 kompozytowej, bajecznej fury za zawrotną kasę oraz 3 aluminiowe rowery. Nam wyjątkowo spodobał się stojący na szczycie aluminiowych modeli, perłowo-matowy Reign SX1. Maszyna to oferuje największy skok w całej gamie Reignów (180/160mm). Amortyzacja DVO o takim ugięciu, którą mieliśmy okazję wypróbować sprawia, że banan z automatu pojawia się na twarzy. Ahh tylko te płaskie, mazowieckie tereny, to zupełnie nieodpowiednie środowisko dla Reigna. SX1 to ciężki sprzęt dla zaawansowanych endurowców, który na pewno znajdzie wiernych miłośników na ścieżkach.
Giant Stance
Budżetową i ciekawą propozycją Gianta, dla nieco mniej wymagających bądź początkujących Riderów jest Stance. Rower za cenę niespełna 7000 zł, oferuje pełne zawieszenie 2x120mm, regulowaną sztycę, podstawowy osprzęt oraz bezdętkowe, konkretna kapcie (2,6”). Czyżby hit cenowy?
Giant XTC Advanced 29
Te lekkie hartraile, które posiadają możliwość żonglowania kołami z 29” na 27,5”+, to świetne maszyny zarówno do efektywnego ściągania, jak i singletracki. Jest to idealny wybór dla kogoś, kto kto potrzebuje uniwersalnego roweru, który sprawdzi się w nieco bardziej agresywnym terenie i w warunkach kiedy potrzebujemy po prostu szybkości. Wszystkie modele z serii posiadają szkielet z kompozytu węglowego.
Wszystkie ceny, jak również szczegółowe specyfikacje znajdziecie na stronie GIANT Polska.
Pamiętajmy także, że Giant nieustannie poszerza ofertę akcesoriów. Znajdziemy w niej praktycznie kompletny niezbędnik każdego kolarza.
Słowem zakończenia
Kolekcję 2019 proponowany przez Giant Polska oceniamy jako bardzo interesującą. Nasza ciekawość wstępnie została zaspokojona. Teraz pozostaje nam czekać (cierpliwie lub mniej cierpliwie) na to, aż nowe modele zaczną gościć w stacjonarnych sklepach.