Epicki Epik....epicka przygoda, epicka przejażdżka rowerem. Wszystko "staje się epickie", jeśli tylko pod czterema literami jadącego znajduje się rower, o którym wielu z nas marzy, majaczy przez sen, dostaje wypieków i innych polucji. Ale czy rzeczywiście warto sprzedawać duszę diabłu i stać się właścicielem roweru, który w teorii ma własny mózg...
Michał Śmieszek i Artur Drzymkowski
Mój pierwszy kontakt z "Epikiem" miał miejsce dobrych kilkanaście lat temu, w roku kiedy ten sprzęt zadebiutował na świecie oraz na polskim rynku. Wtedy to Pan Jurek Baszyński, znana postać w światku rowerowym zademonstrował klientowi działanie słynnego zawieszenia "Brain". Wystarczył kij od szczotki...."buja....oooo...nie buja...sztywny jak skur...syn" - tak można by krótko spuentować tamto zajście. Nie ma też co ukrywać, że przez te kilkanaście lat Specialized wiele pozmieniał i udoskonalił w "mózgu". Przede wszystkim pojawiły się 29ery, które wymagały nieco innego podejścia do tematu bujania i nie-bujania. Baaa, jak sami dobrze wiecie, te 29ery wyparły dziś całkowicie mniejszych braci.
Epic bezsprzecznie należy do elity, ale to raczej nie jest zaskoczeniem. Wielokrotnie zdobywano na nim czołowe miejsca w Pucharze Świata i wielu innych zawodach. Jasne, że zawodnicy rangi mistrzowskiej nawet na hulajnodze pojadą dobrze, niemniej zawsze rekomendacją do zakupu super jednośladu są efekty bezpośredniej rywalizacji z konkurencją.
Każdy, kto chciałby mieć 29 calowego Epica, marzy zapewne o topowej wersji S-Works, czyli takiej, jaką dane nam było testować w roku ubiegłym. Wtedy kolega Nabiał, entuzjasta "Wielkiego S" oprócz peanów, miał jednak kilka zastrzeżeń do roweru, który miał być ideałem. Tym razem, po roku czasu przyszło nam sprawdzić możliwości skromniejszej maszyny dla amatora-zawodnika, tj. modelu Comp Carbon 29, o którym także wspominaliśmy niemalże równo rok wstecz. W 2013 Epic miał przybrać nową twarz - tzn stać się rowerem bardziej uniwersalnym, choć nadal zdecydowanie preferującym rywalizację XC na najwyższym poziomie, niż niedzielne wycieczki z kolegami w luźnych gatkach. Projektanci zapowiadali poprawki w geometrii, a także w systemie zawieszenia. Mądrzejszy mózg...Udało się? Specjaliści "Wielkiego S" na żarty nie mają czasu, bo czas to kasa...odpowiedź jest jasna.
Wracając na Ziemię... Epic Comp Carbon wygląda..chmm..."normalnie". Jaki koń jest każdy wie. Jaki jest Epic, też każdy wie, gdyż 29ery Speca są rozpoznawalne z daleka. Ale do rzeczy...Charakterystyczna niczym Statua Wolności, rama, została została uformowana przy wykorzystaniu paru kosmicznych technologii wymyślonych w Morgan Hill w Kalifornii. Główny trójkąt, to konstrukcja FACT IS 9m, skromniejsza niż np w topowym S-Works, ale równie dobra pod względem sztywności, W modelu Comp nie zabrakło lekkiego aluminium M5, z którego wydziergano górne i dolne widełki ogona. Jedynie łuski spawów świadczą o tym, że to metal, a nie wungiel. Gdyby pokuszono się o ich wypolerowanie, to odróżnić oba można by jedynie poprzez analizę dźwiękową. Mieszanka włókna węglowego i aluminium wraz z całym szpejem waży stosunkowo niewiele - 12,5kg, choć z drugiej strony można by oczekiwać nieco lżejszego zestawu.
Mimo wspomnianej przeze mnie "normalności" w wyglądzie, Epic Comp Carbon wzbudza żywe zainteresowanie niemal wszystkich osób, które obok niego stoją. Moja żona powiedziała, że to taki rower, z którym mogłaby przeżyć epicką przygodę w łóżku. Nie wnikam dalej, chociaż powinienem. Rzuca się w oczy, potężny węzeł główki, nisko opuszczona szeroka górna rura oraz łącznik wzmacniający komin rury podsiodłowej. Równie dobre wrażenie solidności robi dolna rura, której dolny koniec płynnie łączy się z masywnym węzłem suportu Press Fit 30. Wahacz porusza się na uszczelnionych łożyskach maszynowych o powiększonej średnicy, co ma w teorii gwarantować przedłużoną żywotność. Spasowanie ruchomych elementów jest doskonałe.
Główka ramy jest oczywiście "taperowana" (1-1/8 -> 1-1/2″), suport Press-Fit 30 oczywiście karbonowy, a rozstaw tylnej osi - oczywiście w standardzie 142+, tak samo jak mocowanie hamulca PM zlokalizowane na górnej rurce wahacza. Oczywista oczywistość. Nieco mniej oczywiste, a dla niektórych wręcz zakrawające na żart jest puszczenie wszelkich cięgien wierzchem dolnej rury, a nie eleganckie schowanie ich do środka karbonowej skorupy. 15000 PLN za coś takiego? Zgroza.
Wytłumaczenie jest jedno, i to całkiem słuszne. PROSTOTA i BEZAWARYJNOŚĆ. Epic to nie eksponat, lecz sprzęt do brudnej roboty. Wszelkie systemy przerzutkowe Gore, Nokon, etc są może i lżejsze, ładniejsze, ale wymagają większej atencji. Zaś w przypadku tylnego hamulca właściciel lub serwis uzyskuje łatwy dostęp i możliwość błyskawicznego demontażu w przypadku awarii lub potrzeby skrócenia przewodów. Specialized od zawsze dążył do uproszczenia pewnych rozwiązań....skutecznie!
Co jeszcze ciekawego znajdziemy w karbonowo-aluminiowej ramie? Na przykład identyczne jak u droższych braci, piasty ze zwiększonym punktem podparcia na końcówkach i oczywiście przelotowe osie obu kół - DT RWS, przód 9mm, tył 12mm, co bezpośrednio przekłada się na sztywność układu. Lubimy Szwajcarów nie tylko za czekoladę...
Geometrycznie jak to u Speca – ciężko się do czegokolwiek przyczepić, wszystko przemyślane i sprawdzone na górskich szlakach, tyle że koniecznie trzeba się przysiąść (jak do każdego roweru z resztą), bo Spece są specyficzne. Rzut okiem na tabelę rozwija większość wątpliwości:
Size | S | M | L | XL |
---|---|---|---|---|
Seat Tube Length - Center to Top | 394mm | 424mm | 463mm | 520mm |
Top Tube Length (Horizontal) | 554mm | 589mm | 615mm | 641mm |
Top Tube Length (Actual) | 527mm | 559mm | 584mm | 607mm |
Chainstay Length | 448mm | 448mm | 448mm | 448mm |
Bottom Bracket Height - Low Setting | 331mm | 331mm | 331mm | 331mm |
Seat Tube Angle (Actual) - Low Setting | 69.5° | 69.5° | 70° | 70° |
Seat Tube Angle (Effective) - Low Setting | 74° | 74° | 74° | 74° |
Head Tube Angle - Low Setting | 70.5° | 70.5° | 70.5° | 70.5° |
Wheel Base | 1075mm | 1109mm | 1136mm | 1163mm |
Standover Height | 755mm | 766mm | 775mm | 790mm |
Head Tube Height | 90mm | 110mm | 120mm | 140mm |
Handlebar Width | 680mm | 680mm | 680mm | 680mm |
Stem Length | 75mm | 90mm | 105mm | 105mm |
Crank Length | 170mm | 175mm | 175mm | 175mm |
Seatpost Length | 400mm | 400mm | 400mm | 400mm |
Stack | 586mm | 605mm | 614mm | 633mm |
Reach | 386mm | 415mm | 438mm | 458mm |
Ground-Top | 917mm | 936mm | 945mm | 964mm |
Epic Comp Carbon nie jest wyjątkiem w epickiej rodzinie. To rasowy ścigant, którego przeznaczeniem są etapówki, maratony, oraz bardziej wymagające zawody Pucharu Świata Gminy Konstancin. Do każdego Speca, którego miałem okazję mieć pod nogą podchodziłem zawsze "lekko mrużąc oko", na przekór entuzjastycznym komentarzom redakcyjnego entuzjasty Mateusza oraz tej wielkiej reklamy, którą tworzą specjaliści ze Specialized. Tak było na przykład w przypadku Cambera oraz właśnie Epica. Powiem więcej, dwa lata temu, kultowa maszyna nie zachwyciła mnie tak bardzo jak zrobił to wyżej wymieniony Camber.
Tym razem jednak muszę odszczekać i wypluć przez lewe ramię każde złe słowo. Epicka geometria gwarantuje optymalne wyciągnięcie sylwetki i prawidłowy, idealny rozkład ciężaru, co w połączeniu z genialną ramą tworzy sprzęt, na którym...można wszystko! No prawie wszystko...Całkiem subiektywna ocena jest krótka: "sadzasz dupcię na siodełko, chytasz za kierownik i już wiesz, że będzie dobrze." Naprawdę niewiele marek potrafi wywołać taki stan samozadowolenia. O jeździe będzie jeszcze za momencik.
No dobra, gdzie leży "Der Hund begraben"? Tradycyjnie tam, gdzie zawsze w przypadku kultowych marek - w osprzęcie. A Specialized jest wciąż żywym przykładem, że cenę tworzy wielkie czerwone "S" na główce oraz myśl techniczna zaprzęgnięta do stworzenia danego modelu. Człowiek płaci 15 tysi z okładem i co dostaje w zamian? Ekchmmm...bardzo dobrą karbonową ramę i dyplomatycznie średni osprzęt, jeśli porównać go do konkurencji.
Najważniejszym i bodajże najdroższym elementem w tym zestawieniu jest zawieszenie FSR, które oparto na specjalnie dla Speca stworzonym tłumiku Foxa oraz platformie "mini-brain". Z przodu dzielnie sekunduje Rock Shox Reba RL Solo Air. Widelec jest w dechę, ale próżno szukać drugiego mózgu, który pojawia się w miejsce fabrycznego "szaszłyka" dopiero w modelu Expert Carbon. Niestety.
Napęd oparto o 20 rzędowy mikst SRAM i Shimano. Przednia przerzutka z grupy SRAM X7, mocowana bezpośrednio do ramy ma mocną sprężynę i radzi sobie doskonale w trudnych warunkach. Z tyłu zastosowano bestseller tego sezonu - przerzutkę XT Shadow Plus wyposażoną w blokadę sprężyny. "Gniotsa nie łamiotsa"...aktywacja blokady następuje nadal tradycyjną metodą "Mateusz-stań-i-wajchę-przełóż". Faktycznie, działa! Łańcuch nie telepie o widełki na byle nierówności. Oczywiście coś za coś - zmiana biegów nie jest już tak płynna i szybka jak bez blokady. Tylko, czy ćwierć sekundy w tą czy w tamtą stronę robi aż tak dużą różnicę...Całość obsługują manetki SLX. Łańcuch KMC ślizga się za to po ciężkawej kasecie SRAM 1030 (11-36) oraz dwublatowej korbie tej samej marki, model S-1250 przygotowanej znowu specjalnie dla Speca.
Nie ma wątpliwości, że przy tej kwocie napęd pupy nie urywa, niemniej działa bardzo, bardzo kulturalnie. Biegi wchodzą bez oporu nawet pod dużym obciążeniem, z charakterystycznym dla Japońców brzdękiem. Należy jednak pamiętać, że do testu otrzymaliśmy rower "nówka-sztuka-nie-śmigana", dlatego ciekaw jestem jego precyzji pod koniec sezonu startowego.
Jednym z najważniejszych elementów osprzętu w każdym 29erze są koła. W modelu Comp znajdziecie firmowe toczydełka ROVAL 29, które nie należą do ultralekkiej elity, za to zniosą niegodziwe traktowanie lepiej niż azjatyckie wynalazki. Firmowe piasty Speca toczą się na łożyskach przemysłowych. Warto przypomnieć o opatentowanym, powiększonym rozstawie kołnierzy 142+ i sztywnych osiach.
Obręcze przystosowane są pod montaż opon tubeless. Nota bene producent wyposaża nas od razu w stosowny komplet wentyli, gdyby przyszła ochota na konwersję. Pomocne będą także genialne kapcie Specialized Fast Trak 2Bliss 29x2.0. Ciekawostka: z przodu mamy szlachetną wersję S-Works o gęstości oplotu 120TPI, zaś z tyłu model ekono - 60TPI. Tych, którzy pamiętają wyjątkowo mało udaną gumę Fast Trak z lat ubiegłych, zaskoczę - nowy rok, nowy bieżnik - nowa jakość. Opony toczą się lekko, ale jeszcze lepiej trzymają się nawierzchni, zwłaszcza suchej.
Chęć poznania granic ich przyczepności była na tyle duża, że zabawa skończyła się serią zabawnych ślizgów na trawie. Nota bene zwróciłem uwagę na prześwit między gumowym kapciem i karbonowymi widełkami wahacza. Miejsca nie jest za dużo - "maksymalnie maksymalny" rozmiar, jaki bym zaryzkował to 2,25
Gdy przyjdzie ochota zatrzymać Epica, wtedy do gry wchodzą hydrauliki Magura MTS. Stosunkowo lekkie i przyzwoite. Z przodu oczywiście studzi zapał tarcza o średnicy 180mm, zaś z tyłu 160-tka. Komplet na początku działał mocno średnio, ale okładziny szybko uzyskały bezpieczną skuteczność. Z hamulcami trochę jednak jak z siodełkiem - musi pasować. Mnie Magura MTS nie powaliła i dyplomatycznie powiem, że wolałbym widzieć w ich miejsce japońskie Shimano XT. Odnoszę wrażenie, że w tej materii Specialized cały czas szuka odpowiedniego dostawcy.
Komfort i wygoda, to nie tylko zadanie zawieszenia FSR, lecz także odpowiednio dobrane komponenty - kierownica, mostek, sztyca, siodełko i chwyty. Tutaj Specialized nie musi posiłkować się firmami trzecimi, gdyż sam produkuje wysokiej jakości akcesoria. Te wyżej wymienione (za wyjątkiem sztycy) wykonano zgodnie z doktryną Body Geometry, czyli "BG FIT w pigułce". Szeroka kierownica posiada charakterystyczny dla Speca "backsweep". Uzbrojono ją w sportowe gripy unieruchamiane obejmą. Najlepiej prezentuje się jednak duet siodełko-sztyca. Siedzisko, model Phenom o szerokości 143mm jest akuratne dla moich czterech liter. Kilka spędzonych w nim godzin nie stanowi wyzwania ponad moje możliwości. Wspomniałem o sztycy...Specialized zastosował długi maszt o średnicy 30.9mm z jarzmem na jedną śrubę, ale za to jak ciekawie rozwiązanym!
Kultowość Epica została przebadana przez redakcyjną parę z Mazowsza - Flipa i Flapa, bo obaj panowie faktycznie wyglądają jak filmowy duet komików, oczywiście w pozytywnym słowa znaczeniu. Na początek relacja tego grubszego...
Kończymy pierdolety i jedziemy w teren. Najpierw jednak należy dokonać regulacji zawieszenia. Z Rebą nie ma problemu, ustawiamy wedle tabeli lub upodobań. Z tyłem jest nieco więcej zachodu, gdyż mamy słynny Autosag, który teoretycznie ma ułatwić życie leniuchom i laikom. Komorę tłumika należy wypełnić wiatrem w ilości 300 psów. Sadzamy dupsko na siodełku, przyjmujemy "pozycję bajkera", a przyjaciel, lub żona otwiera magiczny wentyl. W jednej chwili tłumik chowa się na tyle na ile pozwala ciężar jeźdźca. Ale....jest jedno ale, o którym za chwilkę. Regulacja zaworu inercyjnego zwanego "Mózgiem" właściwie ogranicza się do skręcenia go maksymalnie lub prawie maksymalnie. W każdym innym ustawieniu, ponad 100kg słodkiego ciała wywołuje zbyt szybkie odblokowanie zawieszenia na byle liściu lub kamyku.
Depnięcie w pedał i już wiadomo na 100%, że mam pod sobą sprzęt "epicki". Epic frunie. Rama jest bardzo sztywna bocznie, a właśnie o wiotkość ogona i suportu obawiałem się najbardziej. Nic dziwnego, że "Kulawy" wygrywa na złotym epiku tyle zawodów. Pozycja jest taka....akuratna - coś pomiędzy ścigancką napinką z Pucharu Świata, a wyścigami dookoła trzepaka, jeśli potraficie wyczuć ten drobny niuans. Pomaga bardzo szeroka kierownica, standard w porządnych 29erach. Na wąskich, zalesionych singlach i między samochodami trzeba uważać, ale za to inicjacja zakrętu jest błyskawiczna.
Podjazdy, czyli to co harty lubią najbardziej, a misie nieco mniej. Będzie kolejny orgazm, bo Epic Comp Carbon wspina się niczym Tomy Lee Jones w "Ściganym". To na razie jedyny testowy rower, na którym udało mi się mimo tuszy podjechać pod taką jedną górkę Kazoorkę od tej gorszej strony. Odpowiedzialnością za ten sukces obarczam genialne rozłożenie masy oraz efektywną pracę zawiechy FSR. "Mały Mózg" skutecznie aktywuje bujankę tam, gdzie jest ona niezbędna i niemal całkowicie usztywnia, gdy nawierzchnia jest wystarczająco płaska. Niemal, bowiem FSR praktycznie cały czas pracuje, Sęk w tym, że zakres jego pracy jest tak niewielki w trakcie jazdy po równym, że wręcz pomijalny dla Kowalskiego, a Kulawy się przyzwyczai. Podstawą każdego zawieszenia, jest jego właściwe zestrojenie inaczej to "dupa zbita". Epicki FSR nie jest wyjątkiem - na szczęście RS Reba oraz FOX oferują pełne spektrum regulacji, a nie tylko jeden taki sobie "sag dla opornych"
Nie doskwiera zupełnie obecność dwublatu. Konfiguracja 38/24T oraz kaseta 11-36T bardzo dobrze współpracują nawet na stromych podjazdach, choć znajdą się tacy, którzy założą koronkę 22T. Muszę jeszcze raz podkreślić sztywność węzła suportu Press-Fit 30. To także element, który miał swój dobry wpływ podczas wspinaczki.
Nie zaskoczę Was opisem jazdy w dół. Dla doświadczonego zawodnika będzie to czysta frajda, bowiem kontrola toru jest relatywnie prosta. Ale pamiętać należy, że nie jest to ścieżkowy Camber, lecz nadal ścigancki Epik, który potrafi wywieźć zółtodzioba na manowce przy większych prędkościach. Troszkę nerwowy jest i już.
Wróćmy jeszcze do pracy zawieszenia i modułu "Auto Sag". Otóż niestety zauważalna jest prosta zależność - czym więcej ważysz, tym automat gorzej działa. Jestem niemal pewien, że automatyczne ustawienie sprawdza się w przypadku standardowej wagi jadącego, tj do 80-90kg. Ale dla grubasów takich jak ja, nie wystarczy i nadaje się co najwyżej na szutrówki i kostkę brukową. W moim przypadku każda większa dziura, krawężnik powodowały wykorzystanie całych 100mm skoku tylnego amortyzatora. Koniec końców byłem zmuszony dopompować tłumik i ustawić ugięcie wstępne tradycyjną metodą. Zawieszenie wyraźnie usztywniło się, ale za to mogłem normalnie jechać. Superlatywy należą się także za efektywność systemu FSR podczas siłowego kręcenia na twardych przełożeniach oraz szybkiego obrotu na podjeździe - jak napisałem wyżej - bujanka jest minimalna i akceptowalna, nawet dla rasowego golinogi.
Epik uwielbia wariacką zabawę. Krótki ogon w połączeniu z rozsądnie umieszczonym środkiem ciężkości sprawiają, że 29er szybko reagueje na ruch kierownicą i tym bardziej na ruch ciałem. Między innymi dlatego karwingowe wiraże kończyłem parokrotnie ślizgiem po trawie ku uciesze gawiedzi.
Podsumowując uważam, że Specialized stworzył rower naprawdę uniwersalny, przy czym "uniwersalność" oznacza tu szeoko rozumianą jazdę MTB XC, a nie Downhill i Enduro - do tych dyscyplin są w ofercie lepsze rowery. Epic naprawdę wybronił się z większości zarzutów, jakie stawiałem dwa lata wcześniej - ochoczo skręcał, lecz przede wszystkim niesamowicie podjeżdźał. Nieco nerwowe, moim zdaniem, zachowanie na zjazdach rekompensuje obecność niemal inteligentnej kontroli trakcji, czyli modułu Brain. Dobrym, ale nie zawsze skutecznym rozwiązaniem jest "autosag", no i szkoda, że nie ma drugiego "mózgu" w przednim widelcu. Martwi niestety cena, zwłaszcza w realacji do zamontowanego osprzętu, skutecznie zawężająca grono wybrańców do fanatyków marki i linii Epic. Osoby liczące każdą złotówkę będą szukać lepiej wyposażonej konkurencji. Zdecydowanie warto poczekać na posezonową wyprzedaż, lub liczyć na kupno samej ramy.
Mimo wszelkich uwag dawno z takim żalem oddawałem testówkę w ręce kolegi Artura, który z zazdrością obserwował moje wyczyny. Tytułem post scriptum, Artur postanowił także dorzucić swoje pięć groszy:
Właśnie mija smutny 41 dzień bez Niego.
„Moje” trzy dni tego testu zbiegło się z jakimś pożarem w robocie, więc wymarzony całodniowy wypad w teren, pozostał tylko i wyłącznie na druczku wniosku o urlop wypoczynkowy.
Pierwszy kontakt miał miejsce przy okazji sesji zdjęciowej do testu (to chyba jedyny pozytywny aspekt mojego niedouczenia fotograficznego;)). Z marszu przesiadłem się z własnego speca - Rockhoppera i wszystko było na miejscu! Momentalnie udało mi się wystraszyć jadącego obok Michała, gdy narastający entuzjazm wyrwał naszą świeżą parę przez wysoki krawężnik na skarpę i z powrotem.
Na naszym standardowym planie zdjęciowym, – czyli Kazurce, Epic pokazuje, że jak ktoś jest chętny to może go premiować. A Ja byłem chętny, więc dodał mi pary na kolejnych dublowych podjazdach i psychy na zjazdach. Na najtrudniejszym, stromym podjeździe uzyskałem swój tegoroczny rekord – 115% HR Max;) Zawieszenie klei tylne koło do podłoża, wystarczy tylko równo kręcić. Zestrojenie przełożeń napędu, wręcz idealnie mi pasuje. Żal, że nie mogłem go sprawdzić w godniejszych warunkach. Podczas jednego z dojazdów do pracy (tak, owszem, troszeczkę dookoła;) zaliczam ścieżkę przez zagajnik na zboczu górki Szczęśliwieckiej. Jakiś „wojujący ekolog” poukładał tam, w poprzek kłody większych i mniejszych gabarytów, i z tego miejsca chciałem mu podziękować!
Na sztywniaku, wybronienie przyczepności tylnego koła na takich chybotliwych przeszkodach, było by potwierdzeniem mojej mistrzowskiej techniki (ostrzegałem, że Epic ma w bonusie +10 do psychy;). A w tej sytuacji, podziwiając jak Brain sobie radzi sam, o mały włos nie rozjechałbym malutkiego Pieseczka i jego troszeczkę większej Pańci. Zjazd techniczną drogą, zbudowaną z „chodnika rzymskiego” to poezja. Duże koła, myślące zawieszenie, słońce i rześkość poranka – mógłbym tak kręcić się tam w kółko, do wieczora.
Tak, wiem, prawdziwy test takiego roweru powinien się odbyć w górach lub jeszcze lepiej na prawdziwym, górskim maratonie. I klnę się, że tak się stanie! Napiszę obszerny update jak tylko moja Najlepsza z Żon wygra w totka (zaczęła grać następnego dnia po tym jak oddałem testówkę).